Malta to mała wyspa między Sycylią a Tunezją. Z uwagi na położenie od wieków odgrywała ważną rolę w basenie morza Śródziemnego. Skaliste wyspy Malty o powierzchni mniejszej niż Warszawa mają wiele do zaoferowania dla odwiedzających. Postanowiliśmy sprawdzić na własne oczy czy Valletta jest rzeczywiście taka piękna jak mówią.
[su_label type=”important”]UWAGA![/su_label]Od razu uprzedzamy: to będzie wpis dla lubiących zdjęcia i scrollowanie.
Wylecieliśmy popołudniowym samolotem z Warszawy. Wizzair nie miał opóźnień tym razem. Jako, że podróżowaliśmy z dwójką znajomych to wynajęliśmy przez AirBnB mieszkanie. Wybór padł na miejscowość Gzira – tuż koło Sliemy. Dojazd taksówką, lub raczej prywatnym samochodem z lotniska zabrał na około 20 minut – z kierowcą umówiliśmy się na 20 euro. Jest to stawka oficjalnie podawana na stronach lotniska na Malcie więc nie czuliśmy się oszukani a pan kierowca także pokazał nam swój uśmiech.
Po dotarciu do do mieszkania, ruszyliśmy w miasto w poszukiwaniu restauracji. W Gzirze znajdziecie ich dość sporo – oczywiście w okolicach mariny jest ich najwięcej. Ruszyliśmy więc od razu w jej stronę – wybór padł na hinduską restaurację. Potem spacerowaliśmy jeszcze trochę odkrywając zakamarki Gziry.
Valletta – obowiązkowo!

Malta – pierwsze skojarzenie to niewielka wyspa, drugie skojarzenie to kiepska reprezentacja w piłkę nożną. A trzecie? To Valletta. Pierwszego dnia po wylądowaniu wybraliśmy się więc do Valletty – najmniejszej stolicy w Unii Europejskiej i jednej z mniejszych na świecie. Słoneczko pięknie operowało, było ciepło ale nie za gorąco. Pogoda wręcz idealna na odkrywanie zakamarków w tym pięknym mieście. Piękne wykusze, kamienice, urokliwe parki, liczne knajpki i kawiarnie tworzą ciekawą całość. No i ten niesamowity widok ulic schodzących do morza. Już wtedy wiedzieliśmy, że zdjęciowo to może być udany wyjazd. Do końca dnia kręciliśmy się po tym urokliwym miasteczku. Valletta jest wpisana w całości na listę UNESCO i historię spotkacie tam na każdym kroku. Zdjęcia nie oddają jak urokliwie jest tutaj na każdym kroku. Naprawdę zakochaliśmy się w tej mieścinie. Przekonaliśmy się, że Malta naprawdę jest warta odwiedzenia a minął dopiero jeden dzień.






















Zatoczki Gnejna i Ghajn Tuffueha
Następnego dnia rano wybraliśmy się do zatok Gnejna i Ghajn Tuffieha gdzie można naprawdę odpocząć. Spotkaliśmy klify, skały, małe zatoczki, dawne forty i wieże oraz sporo jaszczurek i dość mało ludzi. Wszystko zasługa tego, że byliśmy przed sezonem. Zdecydowanie warto odwiedzić Ghajn Tuffieha Bay z uwagi na jedną z nielicznych na Malcie piaszczystych plaż. W sezonie oblegana a dla nas łaskawa. Widoki nieco kosmiczne – polecamy przejście klifem pomiędzy dwoma zatokami. Jeśli ktoś chce polatać dronem lub porobić dobre zdjęcia to na pewno jest to jedno z miejsc do odwiedzenia.









Gozo – jeden dzień to za mało
Jeśli zastanawiacie się na jak długo jechać na Gozo to możemy Wam powiedzieć, że na pewno nie na jeden dzień. To zdecydowanie za krótko. Wybierając się na Gozo uwzględnijcie koniecznie czas dojazdu z południa Malty do Cirkewwa (terminal promu na Gozo). Może to zająć nawet 1,5 h.

Nie uwierzycie, ale na Gozo zrobiliśmy, w ciągu niecałych 8 godzin, prawie 700 zdjęć. Nie jesteśmy w stanie opisać krótko jak bardzo nam się podobało to miejsce. Można tutaj spędzić parę dni a i tak nie odkryje się wszystkiego. Gozo to wyspa mniejsza niż łącznie dzielnice Warszawy – Ursynów i Mokotów. Ma w sobie tyle magicznych miejsc, że aż ciężko było nam wracać na Maltę.





Niestety nie ma już jednego z symboli Gozo, Azure Window nie doczekało naszej wizyty. Miejsce i tak jest wyjątkowe, piękne i zjawiskowe, choć ma się tutaj poczucie pustki. Na wszystkich zdjęciach reklamowych w okolicy widać nadal ten piękny łuk. W jego najbliższej okolicy polecamy wybrać się na 15 minutową przejażdżkę łodzią motorową (koszt 4 euro/osobę).






Kolor wody (obłędny błękit), wąskie przesmyki, groty, nietoperze nad głowami i piękne klifi są warte każdych pieniędzy. Na Gozo zachwyciła nas różnorodność – jest trochę zieleni, sporo małych wioseczek, przepiękne świątynie, forty, cytadela, fragment akweduktu, pola pomidorów a także budowle starsze o 1000 lat od piramid. Dość dużo jak na tak mały skrawek lądu. Do tego przepyszne ryby – jedliśmy u Sammy’s w porcie w Mgarr.






Jak macie mało czasu to warto wybrać jedną z dwóch linii autobusów turystycznych (typowy hop-on hop-off). Zabiorą Was wszędzie gdzie trzeba i dadzą trochę czasu na zrobienie zdjęć. Cena regularna to 20 euro za osobę ale można próbować uzyskać zniżkę.
Popeye Village – ładnie z zewnątrz
Po dniu zwiedzania Gozo postanowiliśmy poleżeć. Wybraliśmy się w okolice Popeye Village. Trochę autobusami a trochę na nogach. Po drodze spotkaliśmy Wieżę Świętej Agaty, arbuzy na polu, drogę w nieznane oraz konia z klimatyzacją (wszystko na zdjęciach we wpisie). Popeye Village to taki park rozrywki, pierwotnie był to jednak plan filmowy zbudowany specjalnie do filmu Popeye z 1980 roku. Po rekomendacjach od znajomych nie wchodziliśmy do środka – raczej miejsce dla dzieciaków niż dla nas. Z zewnątrz, a szczególnie z klifu można zrobić niezłe zdjęcia. Można też zejść sobie do betonowego falochronu z łatwym zejściem do wody i to było nasze miejsce na plażowanie. Po drodze widzieliśmy inne plaże. Jako, że było to sobotnie popołudnie to były pełne by nie powiedzieć przepełnione.







Powrót do Sliemy czy do Valletty z północy wyspy w sobotę to niezłe doświadczenie. Autobusy na Malcie jeśli są „pełne” to nie zatrzymują się. Na nasze oko spokojnie weszłoby jeszcze parę osób, ale nie udało nam się wsiąść do kolejnych 8 autobusów. Machanie rękami, płacz i zgrzytanie zębami na nic się zdają. W końcu polskim sprytem udało nam się przechytrzyć system i do Sliemy dotarliśmy tuż przed zachodem słońca. Jak nie chcesz tracić czasu to jedź do pętli przy promie do Gozo i wsiądź w cokolwiek co zawiezie Cię w okolice Valletty.
Marsaxlokk – targ w niedzielę
Kolejnego dnia rano, prawie skoro świt, o 10:30 wybraliśmy się na wycieczkę do Marsaxlokk. To osada rybacka słynąca z niedzielnego targu rybnego oraz pięknej zatoczki z kolorowymi łodziami. Ryb za dużo nie było, za to uzyskaliśmy potwierdzenie, że poza nielicznymi lokalnymi wyrobami bazary na całym świecie oferują ten sam asortyment: torebki Michael of Kors, magnesy na lodówkę i sandały. Tu warto spróbować słodyczy i kupić trochę oliwek, suszonych pomidorów i usiąść na nadbrzeżu, wąchając port. Widoczki są naprawdę ładne i warto spędzić tutaj poranek, niekoniecznie niedzielny.












Mdina – perełka w centrum wyspy
Macie czasem tak, że przyjeżdżacie do jakiegoś miejsca i od razu jesteście oczarowani? Tak wspominamy na przykład Korczulę w Chorwacji czy starszą część Innsbrucka. Mdina na Malcie skradła nasze serca równie szybko. Przepięknie zachowane średniowieczne miasto z wąskimi ulicami, kolorowymi drzwiami i okiennicami oraz architekturą i detalem, który powoduje, że co chwila słychać migawkę w aparacie. Z miasta, które jest na wzgórzu widać nawet morze. Warto pogubić się w uliczkach i po prostu pobyć tam dłużej.









Comino – przepełniona Blue Lagoon

Comino, trzecia obok Malty i Gozo, wyspa budziła nasze ogromne nadzieje. Blue Lagoon przedstawiana jest jako wyjątkowe miejsce. Myśleliśmy, że to będzie wyjątkowy dzień w kameralnej zatoczce. Podobnie myślało około 2000 ludzi, którzy wabieni tym wyjątkowym miejscem zadeptują je i zaśmiecają. Padło ono ofiarą swojej popularności. Takie miejsca zawsze wzbudzają u nas mieszane uczucia. Z jednej strony chcemy odwiedzać takie miejsca a z drugiej na pewno nie w ten sposób. Ludzie bezrefleksyjnie zostawiają na skałach puszki po piwie, butelki, plastikowe opakowania. Jak przyjedziecie tu za 10 lat to spodziewajcie się wysypiska a nie skał.


Warto odwiedzić Comino wcześnie rano wtedy zapewne jest bajkowo i wyjątkowo. Na zdjęciach wszystko można pokazać piękne i wszystko można sprzedać. Jeśli już wybierzecie się na Comino to koniecznie przejdźcie się lądem w okolice Crystal Lagoon. Dużo mniej ludzi, widoki piękne i możliwość odpoczynku bez szansy na zadeptanie.
Warto wspomnieć, że Comino ma dwie twarze. Trzeba oddać tej wyspie, że ma pięknie wyrzeźbione brzegi. Formacje skalne układają się w różne kształty, między innymi słynną głowę słonia. Mimo wszystko to był udany dzień.







Kościoły na Malcie
Podróżując po Malcie nie sposób nie zauważyć nadreprezentacji kościołów katolickich na metr kwadratowy. Na Malcie i Gozo jest łącznie 360 kościołów. Sami mieszkańcy Malty mówią, że mają jeden kościół na każdy dzień roku. Nie każdy z nich jest imponujący ale weszliśmy do wielu i niektóre warto było udokumentować. Poniżej znajdziecie zdjęcia tylko kilku z nich.





Sztuka uliczna na Malcie
Malta poza licznymi kościołami ma także dość ciekawą sztukę uliczną. W Valletcie, która w 2018 roku jest Europejską Stolicą Kultury spotkaliśmy liczne rzeźby uliczne. W Gzirze oraz Sliemie znaleźliśmy sporo ciekawych murali.






Mamy nadzieję, że te kilkadziesiąt zdjęć nakłonią Was do odwiedzenia tego ciekawego kraju w którym równie łatwo się zakochać co wygrać w piłkę nożną.
